Ślady odciśnięte w niemal czarnym piasku spod Wzgórza Kryształów mówią mi, że nieopodal przebiegało stadko guźców. Biegnę, aż je wywęszę. Teraz ostrożnie zachowuję dystans, chodząc w ich tempie, by za chwilę wpaść w stadko niczym klin. Stado rozpierzchło się na dwie strony. Dwa samce i samica pozostały na środku, zdezorientowane. Skoczyłam na jednego guźca mocno uderzając łapami, by spróbować powalić go na ziemię.
Offline
// Trochę źle piszesz. Nie powinnaś pisać "powaliłam go łapami", tylko raczej "skoczyłam na niego z zamiarem powalenia." Bo tak to MG schodzi na drugi plan.//
Twój nos coś zwęszył. Odwróciłaś się w stronę zachęcającego zapachu. Oniemiałaś - biegło na ciebie ogromne stado antylop. Wyglądało na to, że cię stratują.
Offline
Zeskoczyłam na bok. Guźce przyłączyły się do stada i zaczęły uciekać. Na szczęście pozostał jeden zdezorientowany samiec - ten, któremu wymierzyłam cios łapami.
Offline
Zwierzę popatrzyło na ciebie. Było jeszcze w pełni sił. Rzuciło ci jakby proszące spojrzenie. Oczy błyszczały jak morze o zachodzie słońca. Guziec szybko zaczął się oddalać - przez stado antylop straciłaś go z oczu. Kątem oka dostrzegłaś jedną, samotną antylopę. Stała z boku z przerażeniem wypisanym na twarzy. Trzęsła się.
Offline